Tak się pisze o śmierci – Recenzja
Wielu z nas chciało kiedyś opisać swoją historię. Wielu tego nie zrobiło, uznając, że zwykłego życia nie da się przedstawić w sposób interesujący. Kathrin Aehnlich udowodniła, że wspomnienia każdego z nas można złożyć w intrygującą opowieść, trzeba być tylko dobrym pisarzem…
„Wszyscy umierają, łyżkowce również” jest powieścią, w której przeplatają się historie Skarlet i Paula. Od dzieciństwa stanowili parę przyjaciół – nie napiszę nierozłączną, gdyż ich drogi na krótko się rozeszły, kiedy on wyruszył do USA, a ona do Włoch. Wrócili jednak do Niemiec. Skarlet została rzecznikiem prasowym zoo, a Paul kupił kino. Czytając tę opowieść odbiorca przekonuje się, że przyjaźń damsko-męska jest możliwa i że może ona istnieć również między osobami tak różnymi. Paul był spokojny, zawsze dobrze wiedział, czego oczekuje od życia, miał silnie skrystalizowane poglądy i umiał ich bronić za wszelką cenę. Skarlet była nieustannie zagubiona, być może dlatego, że jej życie stało się ucieczką od toksycznego ojca, przyzwyczajeń, które ten w nią wpoił. Czytając historię Paula i Skarlet poznajemy także ludzi żyjących w NRD przed upadkiem muru i po jego zniknięciu. Poznajemy ludzi, którzy, jak Polacy po wyzwoleniu się z socjalistycznego państwa, musieli nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.
Dlaczego więc jest nam dane poznać te historie i czemu są tak ważne? Co mają z tą opowieścią wspólnego łyżkowce? Przyczyną stworzenia tej książki była śmierć przyjaciela Aehnlich, która swój tekst napisała na cześć łączącej ich przyjaźni. Bohater powieści także umarł z powodu ciężkiej, wycieńczającej choroby. Choć wszyscy od dłuższego już czasu wiedzieli, iż mężczyzny nie da się uratować, wieść o jego śmierci mocno ich poruszyła. Łyżkowce z kolei to rodzaj ryb, będących chlubą zoo, w którym pracowała Skarlet. Kiedy powiedziała swojemu dyrektorowi, iż jej przyjaciel umarł, ten odpowiedział: „Wszyscy umierają, łyżkowce również”. Zdanie z pozoru banalne, wydawałoby się bagatelizujące sytuację, w której znalazła się bohaterka, jest także niezwykle mądrą refleksją, zmuszającą do zastanowienia się nad sensem rozpaczy po śmierci ukochanej osoby. Śmierć nas zasmuca, ale uchronienie się przed nią nie jest możliwe, ona prędzej czy później dosięgnie każdego z nas.
Powieść Kathrin Aehnlich zdaje się być nade wszystko pokrzepiającym traktatem o sensie życia i znaczeniu śmierci. Wielokrotnie bowiem we wspomnieniach Skarlet przewija się motyw umierania, bohaterka przypomina momenty, w których wraz z Paulem żartowali na temat śmierci. Przykładem może być fragment: „Co się zmieniło, kiedy skończyłaś czterdziestkę?, pytał ją Paul jeszcze rok temu, a ona odpowiedziała: Przeprowadziłam się w pobliże cmentarza.” Czym innym jest jednak o śmierci żartować, a czym innym zetknąć się z nią osobiście. A jeszcze czym innym – o tej śmierci napisać…
Skarlet otrzymała list od Paula, kiedy jej przyjaciel już nie żył. Prosił on w nim, by wygłosiła mowę na jego pogrzebie. Praca nad pisaniem tekstu pogrzebowego, stała się motywem do wyszperania w pamięci wielu wspomnień łączących ją z Paulem. „Wszyscy umierają, łyżkowce również” pokazuje gdzie znaleźć schronienie przed rozpaczą, uczy, że najlepszym azylem stają się wspomnienia, a że tych wspomnień Skarlet miała wiele, w książce nie wspomina się o rozpaczy, powieść nie jest ckliwa i przepełniona patosem, ale pozwala śmiać się przez łzy, co ma moc oczyszczającą.
„Wszyscy umierają, łyżkowce również” Aehnlich stała się dla mnie ważną pozycją w dorobku literatury niemieckiej. Teksty niemieckich pisarzy mają w sobie wyczuwalną ostrość, trudny do scharakteryzowania sposób obrazowania, który daje się wyczuć, już od pierwszych stron książki. Dzięki temu powieści te nigdy nie są powieleniem prostych i często spotykanych schematów, ale stają się specyficznymi dla siebie konstrukcjami, posiadającymi głęboki rys indywidualizmu. Czytanie powieści niemieckich pisarzy sprawia mi więc wiele przyjemności. Sięgając po „Wszyscy umierają…” byłam pewna, że i tym razem przyjdzie mi obcować z opowieścią niestandardową, wzruszającą, przenoszącą w świat ludzkich uczuć i przeżyć, ale i mocno przytwierdzającą do ziemi…